- Słodko dla Wampirka i Venetii, które maczają swoje palce w mojej twórczości.
Jak macie pytania to zapraszam : http://ask.fm/NeskaNesi
A teraz zapraszam do czytania i komentowania;))
Draco
i Hermiona pobiegli w stronę klatki z Rose, natomiast reszta załogi
ratowniczej, miała odwrócić uwagę ciemnych ludzi i ich pokonać.
Niestety próba dostania się do więzienia córki nie była taka
prosta,
jakby
się mogło wydawać. Z każdej strony celowano w nich różnymi
zaklęciami, musieli odpierać atak, chronić się nawzajem, a
zarazem biec jak najszybciej,
by
tylko uratować swoje małe, niewinne niczemu dziecko. Rose była
uwięziona, nie wiadomo,
co chcieli z nią zrobić. Kto wie, może zaraz porywacze ją gdzieś
przeniosą i już nigdy nie uda im się znaleźć córki. Smok i
Miona w życiu by sobie tego nie wybaczyli. Nie wybaczyliby sobie,
gdyby stracili córkę przez głupią kłótnię, której mała
dziewczynka już nie wytrzymała. Miała dość oglądania ich
ciągłych kłótni. Dlatego sobie poszła.
-
Miona,
uważaj!
-
krzyknął
Malfoy - Za Tobą!
Hermiona
odwróciła się i to,
co zobaczyła,
zbiło ją z tropu. Za nią stało pięciu strasznych dementorów.
„Co u licha robią tu dementorzy”
-
pomyślała
Miona i nim zdążyła wyczarować swojego patronusa, wokół niej
zrobiło się strasznie zimno, a złe wspomnienia napłynęły w jej
myślach. Zobaczyła jak przez wszystkie lata szkoły Malfoy ją
dręczył, jak musiała usunąć pamięć rodzicom, jak cierpiała
podczas wojny, jak odeszła od Draco po tym,
jak Rose się urodziła. Wszystkie złe chwilę
pojawiały się jak film, a ona nie była w stanie wyczarować
obrońcy.
-Expecto...
expecto... expecto...- szeptała Hermiona, która o dziwo nie była w
stanie powiedzieć nic więcej.
Draco
widząc
brak
zaangażowania Hermiony, a także to, iż osuwa się ona już na
ziemię, nie mógł na to pozwolić.
Nie pozwoli odejść
miłości
swojego życia. Ona musi żyć i wtedy,
nie wiadomo skąd, w jego głowie pojawiło się najszczęśliwsze
wspomnienie. Narodziny ich małej córeczki. Ich dziecka. Chociaż on
nigdy jej tego nie mówił,
to
cieszył się, że to ona jest matką jego dziecka.
-Expecto
patronum
-
krzyknął Malfoy, a z jego różdżki wyleciała, o dziwo,
wydra. Wszyscy, którzy widzieli to wydarzenie, nie wyłączając
samego zainteresowanego, byli w szoku widząc patronusa Dracona.
Przecież jego patronusem była fretka.
-
Ejjj,
czemu Draco ma takiego samego patronusa jak Miona? - zapytał
zaskoczony Blaise.
-
Pod
wpływem ciężkich przeżyć, bądź z miłości do niej, jego
patronus zmienił swoją postać
– odpowiedział
mądrze
Potter.
-Może
to i lepiej- zaśmiał się Blaise – Ta fretka od razu mi się
skojarzyła
z czwartą klasą w Hogwarcie.
-No
wesoło wtedy było. Malfoy taką fajną, białą, słodką fretką.
Hahah
-
zaśmiewał się Potter, a z nim reszta przyjaciół.
-Harry!
Uważaj! - krzyknęła Ginny. Harry zdążył się uchronić przed
zaklęciem i odbił je w stronę czarodzieja.
Wtedy
wszyscy zauważyli, że dementorów już nie ma i walka rozpętała
się na nowo. Draco szybko podbiegł do Hermiony i zaczął ją
cucić.
-
Miona
ocknij się. Musisz żyć. Chodź,
musimy
ratować Rose. Miona,
skarbie,
proszę
-
dodał
ciszej
-
Obudź się,
kochanie. Zrobię wszystko, żeby było jak dawniej, tylko się
ocknij.
Hermiona
leżała nie do końca świadoma tego,
co się dzieję wokół niej. Słyszała tylko ten głos, głos jej
anioła, ale co on by tutaj robił. Przecież odszedł od nas. Nie
potrafił docenić mnie i Rose, a teraz wrócił i mówi do mnie
kochanie. Jak dotarł do niej sens tych słów szybko otworzyła oczy
i z niedowierzaniem spojrzała na Malfoya, który na twarzy miał
wymalowane zmartwienie i troskę.
-
Mionka,
nic
Ci nie jest?
-
zapytał zdenerwowany.
-Nie,
Draco.
Nic mi nie jest. Miałam dziwny sen
-
odpowiedziała
zszokowana jeszcze Herm
-
Ale co my tu jeszcze robimy, lećmy po Rose!
-Okej,
lecimy ratować córcie!
-
powiedział
ochoczo Draco.
Znowu
skierowali się w stronę więzienia Rose, biegli i odbijali
zaklęcia, ale trzymali się razem. Byli znów blisko siebie,
jak kiedyś, ale teraz Hermiona czuła, że może się coś jeszcze
ułożyć, że może uda im się na nowo stworzyć rodzinę, ale nie
wiedziała, że Draco czuje to samo. Byli coraz bliżej więzienia
córki, ale to,
co
zobaczyli,
zbiło
ich z tropu.
*W tym
samym czasie*
„Mam
plan, mam plan”- cieszyła się
w
myślach Rose.
-
„Zaraz wydostanę się z tej klatki i będzie po wszystkim,
po całej walce o mnie.”
Rose
kierowała się w stronę stojącej do niej plecami wiedźmy. Miała
w zamiarze zabranie jej różdżki
i uwolnienie się. W końcu tyle razy używała różdżki
mamy czy taty, że dla niej to nie problem. Zwłaszcza, że są to
proste zaklęcia, których rodzice już ją nauczyli. Rose była już
przy krawędzi klatki, gdy usłyszała krzyk taty i spojrzała,
co się dzieje na polu bitwy. Zobaczyła straszne, czarne postacie,
które unosiły się w powietrzu, a właściwie były przy jej mamie
i tak jakby wysysały z niej życie.
-Co
to jest?
-
zapytała
samą siebie dziewczynka - Rodzice mi nigdy o czymś takim nie
opowiadali.
Nagle
zrobiło się jej strasznie zimno, a mama opadała na ziemie. Rose
widziała, jak tata podbiega do niej i wyczarowuje coś,
co przypominało wydrę, ale tak ładnie świeciło. Dziewczynka
postanowiła wykorzystać tą chwilę nieuwagi wszystkich
i zabrała różdżkę
wiedźmie. Widziała także, jak dzięki dziwnemu zaklęciu
wyczarowanym przez Draco, straszne potwory uciekają, a tata budzi
mamę. Był strasznie zmartwiony, co dało Rose do myślenia, że
może nie będzie tak ciężko
ich znowu połączyć. Walka rozpoczęła się na nowo, co blond
włosa postanowiła wykorzystać na ucieczkę.
-Alohomora
– szepnęła i klatka
się
otworzyła.
Rose szybko wyskoczyła z więzienia
i zaczęła biec w stronę rodziców. Była już w połowie drogi,
gdy usłyszała krzyk wiedźmy, która za nią już podążała.
Niestety, nie było to takie łatwe ze względów takich, iż nie
posiadała różdżki
i nie mogła tak łatwo zatrzymać dziewczynki. Młoda Malfoy była
już coraz bliżej rodziców, gdy nagle ktoś złapał ją za rękę
i pociągnął pod jeden ze sklepów na Nokturnie. Rose odważyła
się otworzyć oczy a przed nią stał...