wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział szósty

Hej:) Tęskniliście? Wiem, że rozdział miał być dużo wcześniej, ale są wakacje i ciągle coś do roboty i tak jakoś nie było czasu napisać tego. Dodatkowo, jak miałam czas to wena szła się opalać i tak czasu uciekał. Przepraszam was za to i obiecuję poprawę. Rozdział bez bety bo Klaudia nie miała dziś czasu, ale jak tylko odeśle mi poprawiony to podmieniam:)
-Końcówka specjalnie dla mojej mentorki: Venetti :) Dziękuję kochanie;*
-Podziękowania także dla Wampirka po prostu za to, że jest :)
-Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom :) Mam nadzieję, że wam się spodoba:)

Buziaki kochani;**

P.S. Klaudia odesłała rozdział więc już podmieniłam. Nie powinno być błędów. :)



Przed nią stał HAGRID.
-Hagrid?! - krzyknęli jednocześnie Miona, Draco i Rose.
-Co Ty tu robisz? -zapytała Hermiona
- Standardowo, jak co roku, szukam czegoś na ślimaki. - odpowiedział wesoło. - Ale co wy tu robicie? Razem? I dlaczego w środku walki aurorów?
- Długa historia, Hagridzie. Opowiemy ci przy okazji - powiedział Draco, obserwując Mionę, ściskającą Rose i upewniającą się co 5 sekund, czy aby na pewno nic jej nie jest. Sam się martwił, ale nie chciał już tego okazywać, nie chciał odbierać przyjemności Hermionie. Bądź co bądź, strasznie to przeżywała i martwiła się o dziewczynkę.
- No dobra, trzymam was za słowo. Ale cholibka... Nie pomyślałbym, że spotkam was razem. Jednak bardzo się cieszę. Pasujecie do siebie… - zamyślił się gajowy.
- Hagrid, bo my nie jesteśmy razem. - powiedziała Miona, choć w jej głosie można było wyczuć smutek. - Po prostu sytuacja zmusiła nas do współpracy.
- Okej. Nie tłumaczcie się. - powiedział Hagrid – Dobra, chyba trzeba tu zaprowadzić porządek, bo ta walka nigdy się nie skończy.
- Masz rację, Hagridzie - powiedziała była gryfonka, nadal tuląc do siebie małą Rose. – Draco, zrobisz coś z tym?
- Jasne. - powiedział wesoło - Dla ciebie wszystko, kochanie - dodał ciszej, ale jego córka, jako jedyna to usłyszała.
W tym momencie w tej małej blond główce zrodził się kolejny, genialny pomysł. „Skoro tata, tak mówi do mamy, to znaczy, że może on ją kocha” - pomyślała mała. - „W takim razie wszystko pójdzie łatwiej i szybciej niż myślałam. Tylko muszę w to zaangażować więcej osób... Dorosłych osób...” - rozmyślała.
W tym samym czasie Draco usiłował zrobić porządek z walczącymi. A mianowicie użył zaklęcia Sonorus i powiedział:
- O co tak walczycie? O moje dziecko, które usiłowano porwać? Jeżeli tak to możecie już przestać. Rose jest cała i zdrowa, a w dodatku w dobrych rękach. Osoba, która ją złapała i zamknęła w tej dziwnej klatce zostanie surowo ukarana. Już ja się o to postaram. A teraz przestańcie już. Dziecko i tak widziało, wystarczająco dużo agresji!!
Wszyscy, o dziwo zareagowali na to. Czarni ludzie popatrzyli po sobie zdezorientowani, a następnie przenieśli wzrok na wiedźmę, która próbowała zniknąć w tłumie. Niestety wszyscy, którzy walczyli po jej stronie, nie ułatwiali jej tego zadania. Zorientowali się, iż dziecko uwięzione przez nią, to dziecko Malfoy'a, co spowodowało u nich poważny strach o własne życie, a także o wolność. Nie chcieli oni zostać zamknięci w Azkabanie, więc postanowili wydać tę, która porwała dziewczynkę. Czarownica przemieszczała się szybko między stojącymi w osłupieniu ludźmi. Starała się, aby jak najszybciej dotrzeć do swojej kryjówki, do której miała zaledwie 300 metrów. Niestety... Nagle przed nią wyrósł Diabeł.
- A ty potworze dokąd się wybierasz? - zapytał Zabini.
- Nie twój interes! Puszczaj mnie. - krzyknęła wiedźma, próbując się wyrwać, trzymającemu już ją Diabełkowi.
- Nie tak szybko! Najpierw sobie porozmawiamy! Draco, Miona chodźcie tu! – krzyknął.
W tej chwili Malfoy i Herm spojrzeli na Blaise'a, który trzymał wyrywającą się czarownicę i machał ręką w ich kierunku. Szybko zrozumieli, o co chodzi przyjacielowi. Trzymał on odpowiedzialną za porwanie ich córki, która najwyraźniej próbowała gdzieś zniknąć. Niestety jej się to nie udało. Rose wraz z rodzicami szybko pobiegli do Zabiniego.
- Wujek, udało Ci się! - krzyczała uradowana Rose. - Złapałeś tę imitacje czarownicy.
- Rose! Nie wolno nikogo obrażać - upomniała ją Miona – Więc to Ty porwałaś moją córkę? Czekaj czekaj.... Ja Cię znam...Ty jesteś...
- Dolores Umbridge! - wciął się w słowo Harry, który właśnie dotarł do przyjaciół. – Więc to ty stoisz za porwaniem naszej Rose? Mogłem się domyślić, od miesięcy jesteś poszukiwana przez aurorów.
- Szukacie i znaleźć mnie nie możecie. - zaśmiała się szyderczo wiedźma - Gdyby nie to paskudne dziecko - nigdy byście mnie nie znaleźli. Swoją drogą - cwana jak ty Draconie.
- Nie odzywaj się do mnie kobieto! Nie dość, że w szkole narobiłaś problemów to teraz porywasz moją córkę! Mam nadzieję, że zgnijesz w Azkabanie. Jeszcze tylko powiedz, po co ci ona była właściwie, co? Czym ci zawiniło bezbronne, małe dziecko?
- Czym? Ty się pytasz czym? Chciałam od was wyciągnąć górę galeonów - to raz, a dwa... ze względu na to, kto jest jej matką. Słynna Hermiona Granger... Ta, która pomogła pokonać Czarnego Pana, ta która zawsze była najmądrzejszą wiedźmą w szkole, ta która nie powinna się uczyć magii, aż wreszcie ta, która dała potomka słynnemu Draconowi Malfoyowi. - powiedziała wiedźma – Myślisz, że zapomniałam ci tę sytuację z centaurami... Chciałam dać ci nauczkę, ty paskudna dziewucho...
- Dać nauczkę? Wykorzystując do tego małe, bezbronne dziecko? - wykrzyczała Hermiona - Gdybyś nie była taką wiedźmą, a w dodatku posiadała odrobinę wiedzy, byś wiedziała że nie wolno obrażać ani rozkazywać centaurom. Harry, możecie ją zamknąć w Azkabanie?
- Oczywiście Hermiono. Za chwilę zostanie odstawiona do najniższej celi w więzieniu przez najlepszych aurorów. Nie martw się, Miona, nie ucieknie nam. Nie wyjdzie z Azkabanu do końca życia. Postaram się o to. W końcu jestem szefem Departamentu Aurorów – powiedział wesoło Harry.
- Dzięki Potter. A teraz chodźcie, Herm. Odwiozę ciebie i Rose do domu. - powiedział Malfoy
- Ale Rose miała spędzić z tobą weekend. Przecież mieliście tyle planów. Nie mogę wam tego odbierać. - powiedziała brązowowłosa.
-Bez dyskusji. Porozmawiamy w domu o tym. - powiedział stanowczo Draco, po czym pociągnął Mione i Rose za sobą. - Do zobaczenia wszystkim. Potter, mam nadzieję, że zadbasz o naszą wiedźmę, a ciebie, Diable, widzę wieczorem u mnie, musimy pogadać.

*kilka minut później*

Draco wraz z córką i jej matką przemierzał Pokątną w kierunku mugolskiego Londynu. Stał tam jego samochód, czarne jak noc, Lamborghini Gallardo . „No tak - pomyślała Miona – kolejna nowa, droga zabawka Malfoya. Przecież on nie ma nic innego do roboty, jak wydawanie pieniędzy na drogie samochody i najdroższe zabawki dla Rose.” Z rozmyślań wyrwał ją głos córki.
- Tata, kupiłeś nowy samochód? Ten, który ja wybrałam. Ale suuuper. - powiedziała ucieszona Rose.
- Dla ciebie księżniczko. Zawsze spełniam twoje życzenia. - uśmiechnął się Draco - To co, jedziemy?
- Taaak – powiedziała uradowana dziewczynka i zaraz wskoczyła do samochodu.
- Wsiadasz Miona?
- Taaak. Chyba nie mam innego wyjścia, co? - zapytała kobieta i wsiadła na miejsce pasażera. Dracon zamknął za nią drzwi i wsiadł za kierownicę. Szybko ruszył. Dzięki magicznym ulepszeniom mógł jechać, nie zatrzymując się na żadnych światłach i szybko mijał mugolskie samochody, wręcz niezauważony. W ciągu pięciu minut dotarli pod dom Hermiony na Baker Street. Miona wysiadła i szybko wyciągnęła Rose z samochodu, nadal była cała spięta przez tą szybką jazdę z Malfoyem.
- Mamo, coś się stało? Jesteś cała roztrzęsiona? - zapytała zbyt głośno dziewczynka. Nie uszło to uwadze Dracona, który w sekundę pojawił się przy gryfonce.
- Miona zimno ci? - zapytał z troską w głosie – Chodź, pójdziemy do domu, zrobię herbaty.
Rose słysząc to, uśmiechnęła się pod nosem, natomiast Miona spojrzała zdziwiona na Dracona.
„O co mu chodzi? - myślała Miona – Przecież nie zależy mu na mnie, a tym bardziej przecież nie mógłby mnie kochać. On mnie nigdy nie kochał. Bynajmniej nigdy tego nie okazał.”
- Mamooo, mamo...! Słyszysz mnie? - usłyszała głos Rose, jakby zza mgły.
- Tak córeczko, zamyśliłam się. Chodźmy do domu. – odpowiedziała.
Draco, Hermiona i Rose weszli do domu. Rose, przez wydarzenia z całego dnia, zjadła tylko kanapkę z nutellą i zasnęła ojcu na kolanach. Malfoy zaniósł ją do pokoju i wrócił do salonu porozmawiać z gryfonką.
- Herm możemy porozmawiać? - zapytał Draco.
- Musimy dziś? Jestem strasznie zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami. Naprawdę nie mam siły. Czy to, aż takie ważne?
- Miona, proszę! Musimy porozmawiać, to dla mnie ważne.
- Okej, mów o co chodzi. - odpowiedziała zrezygnowana.
-Więc... - zaczął Malfoy.
- Nie zaczyna się zdania od „więc...” - wtrąciła Herm.
- Ty zawsze musisz? - zapytał zdenerwowany – Chodzi o to, że przeze mnie dziś Rose uciekła, przez nasze kłótnie ona cierpi, więc musimy coś z tym zrobić...
- Dobrze, co proponujesz? - zapytała.
Draco nic nie odpowiedział, tylko zaczął zbliżać się do Hermiony. Herm odruchowo zrobiła krok w tył, ale jego to nie zraziło. Zbliżał się do niej, aż złapał ją w swoje ramiona.
- Draco ja... - zaczęła Miona, ale on nie zwrócił na to uwagi, tylko złączył swoje usta z jej. To był długi i namiętny pocałunek. Można było w nim wyczuć miłość i tęsknotę. Malfoy z pocałunkami zaczął schodzić po jej szyi, ale nagle brązowowłosa go odepchnęła.
- Wyjdź! - krzyknęła – Natychmiast, opuść mój dom!!!!
- Ale Miona... Poczekaj... Daj mi wytłumaczyć.... - Smok zaczął się plątać, w tym co chciał powiedzieć.
- Nie... Wyjdź stąd!!! Jutro Ginny przywiezie ci Rose, a teraz się wynoś!!! - krzyczała, nie panując nad sobą.
Draco postanowił, że nie będzie więcej prosił. Chciał wytłumaczyć, ale ona jak zawsze była uparta. Wiedział, że lepiej ustąpić teraz. Miona musi sobie wszystko przemyśleć. Miał nadzieje, że dał jej do zrozumienia, iż nie jest mu obojętna.
- Dobrze, to do zobaczenia. - powiedział Malfoy i skierował się w stronę drzwi. Hermiona nawet go nie odprowadziła, stała w miejscu i biła się z myślami. Nagle usłyszała, jak drzwi trzasnęły i powiedziała do siebie:


-Malfoy, jak ja cię....