czwartek, 27 lutego 2014

Sowa :))

Kochani moi, piszę rozdział do niedzieli będzie gotowy, ale nie wiem czy dodam:D

Moja wena jest głodna komentarzy ;))) Komentujcie to dodam rozdział ;)))

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział siódmy

Hej hej hello? Jest tu jeszcze kto? Wiem, zawiodłam! Opuściłam was nie dając znaku. Odkładałam ten rozdział ciągle i tyle czasu już minęło. Jednak postanowiłam, że zakończę to co zaczęłam. Więc wracam do was z nowym rozdziałem. Nudny? na sto procent, ale co powiedzieć. Czekam na wasze opinie na ten temat. A kolejny rozdział postaram się dodać do niedzieli. Dedykacja dla Venika <3 Mam nadzieję kochana, że się już lepiej czujesz. Dedykuje ten rozdział również wam kochani. Myślę, że mnie nie przeklniecie za końcówkę.
P.S. Rozdział niezabetowany więc błędy, literówki itp. możliwe

                                                       http://ask.fm/NeskaNesi


Malfoy jak ja cię nienawidzę – powiedziała do siebie. Jednocześnie uświadamiając sobie jak bardzo go kocha, jak jej uczucia nie zmieniły się przez te 5 lat od dnia tego nieszczęsnego balu.
Siedząc tak wróciła wspomnieniami do tamtego dnia...  
„Na zakończenie szkoły przez ostatni rocznik odbył się uroczysty bal. Bal maskowy oczywiście. Hermiona stała w złotej, olśniewającej sukni w masce, gdy nagle podszedł do niej ON. Wiedziała doskonale kto to. Nie miała ochoty z nim rozmawiać po tym jak ostatnio się wobec niej zachował. Znów nazwał ją szlamą chociaż obiecywał, że to się więcej nie powtórzy.
-Mionka zatańczysz?-zapytał tym swoim uwodzicielskim głosem.
-Nie mam ochoty z Tobą tańczyć, rozmawiać, a tym bardziej mieć coś wspólnego. - odpowiedziała wściekła. Czy on zawsze wszystko musi psuć? Nawet ten ostatni wieczór w Hogwarcie? -pomyślała
-Kochana proszę Cię, przecież to tylko jeden niewinny taniec – uwodził dalej Malfoy
-Niech Ci będzie bo i tak mi nie dasz spokoju- powiedziała wściekła.

Oczywiście podczas tańca ją przepraszał, obiecywał i uwodził, jak przez ostatni rok szkolny. Kto by pomyślał, że on Draco Malfoy zakocha się w szlamie Hermionie Granger. Na jednym tańcu się nie skończyło, Mionka nie potrafiła się na niego gniewać. Za mocno go kochała. W pewnym momencie, w trakcie balu postanowili wyjść na ostatni spacer po hogwarckich błoniach. To tam przy jeziorze, pocałował ją znowu, tak jak pół roku wcześniej za pierwszym razem. Tym razem na pocałunku się nie skończyło. Nawet nie pamięta, jak wylądowali w jego pokoju, nie pamięta jak jej sukienka znalazła się obok łóżka. Pamięta za to jak rano obudziła się w jego cudownych ramionach. No cóż, ale to co piękne nie może trwać zbyt długo. Wymknęła się po cichu, obiecując sobie, że to było ich ostatnie spotkanie. Nie wiedziała wtedy, jak bardzo się myliła”
koniec wspomnienia

Siedziała ze łzami w oczach, dobrze to pamiętała. Zaczęła wspominać dalej. To co jej nie daje żyć teraz. Gdyby podjęła inną decyzję? Może byłoby łatwiej. Może Rose by dziś nie uciekła?

Pamiętała, jak po wyjściu z Hogwart Express wołał ją na peronie. Jednak nie zatrzymała się, zniknęła najszybciej jak się dało. Dopiero po miesiącu zorientowała się, że coś jest nie tak. Dowiedziała się, że jest w ciąży. I co teraz? Powiedzieć mu czy nie? Teleportowała się do Ginny i Harrego, którzy po ukończeniu szkoły mieszkali razem. Jak się później okazało nie na długo. Ale to inna historia.
Tamtego dnia to Ginny otworzyła jej drzwi. Zobaczyła, ją zapłakaną, zdenerwowaną. Wiedziała, że coś się stało. Miała dziwne przeczucia, że to dotyczy jej i Malfoya.
-Mionka co się stało? - zapytała zatroskana Ginny, ale Hermiona nadal płakała- Harry chodź tutaj natychmiast! Miona nas potrzebuje. I przy okazji zrób herbatę.
Harry zjawił się w ciągu 5 sekund z herbatą.
-Mionka, skarbie co się dzieje? - zapytał Harry- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko, zawsze będziesz dla mnie jak siostra. No mów pomogę Ci przecież.- dodał, a w myślach miał najgorsze przeczucia.
-No bo ja... ja.... ja... ja jestem....- jąkała się Miona
-Co jesteś kochanie?- zapytała Ginn
-JestemwciążyzMalfoyem – wydusiła na jednym tchu.
-Mionka proszę Cię powtórz powoli- prosił Wybraniec
-Jestem w ciąży.... z Malfoyem – powiedziała już spokojniej.

No i wtedy nastąpił szok, zdziwienie i niedowierzanie. Musiała znów wrócić do wspomnień sprzed miesiąca, ale wiedziała, że oni jej nie odrzucą, że są jej przyjaciółmi i będą ją wspierali.”

Miona coraz bardziej pogrążała się we wspomnieniach. Nie mogła uwierzyć, że podjęła taką decyzję. Oczywiście podjęcie decyzji zajęło jej kolejne dwa miesiące. Z każdym dniem ją odkładała, chociaż Ginn i Harry nalegali, żeby mu powiedziała. W końcu będzie ojcem, musi wiedzieć. Spotkanie z Malfoyem... Tak wtedy myślała, że to najlepsze rozwiązanie.

Draco!
Musimy się spotkać. To ważne. Sobota. 15:00. Pokątna, koło księgarni Esy i Floresy.
Hermiona Granger”

Tak, dobrze pamięta treść tego listu. Był. Krótki, rzeczowy bez zbędnych wyjaśnień. Wtedy nawet miała nadzieję, że nie przyjdzie. Bała się tego spotkania. Tego co musiała mu powiedzieć.

Nadeszła sobota. Pora na spotkanie z tym którego unikała ostatnie 3 miesiące. Czas go poinformować, że będzie tatusiem. - myślała Miona. Teleportowała się na ul. Pokątną i czekała już koło księgarni. Miała nadzieje, że się nie pojawi. Nigdy się nie dowie o dziecku. Niestety punkt 15 obok niej stanął nie kto inny tylko Draco Lucjusz Malfoy we własnej osobie.
-Witaj Hermiono- powiedział – Zmieniłaś się? Dlaczego nagle zdecydowałaś się na spotkanie, zwłaszcza, że unikasz mnie od 3 miesięcy?
-Draco, musimy porozmawiać. Możemy udać się w spokojne miejsce – odpowiedziała nad wyraz spokojnie, chociaż w środku cała się trzęsła z nerwów.
[….]
Po dotarciu na miejsce, pierwsza odezwała się Miona. Chciała mieć to za sobą.
-Draco...to ważne... jeżeli nie zaakceptujesz tego faktu trudno... poradzę sobie sama.... ale uznałam, że powinieneś wiedzieć....
Młody Malfoy denerwował się coraz bardziej.... - No mów wreszcie o co chodzi
-Chodzi o to Ty tchórzliwa fretko... że jestem w ciąży....! - wybuchnęła
  • No Granger... to gratuluję – powiedział, chyba nie do końca świadomy swoich słów Draco.
    -Idioto jestem w ciąży z Tobą!!!

I nastąpił kolejny szok. Malfoy nic nie powiedział tylko się teleportował. Miała nadzieję, że nie wróci.”

Miona otrząsnęła się ze wspomnień. Spojrzała na zegarek. Była już 4 nad ranem. Uznała, że już nie będzie się kładła spać. Rose wstanie za 2 godziny, od niemowlaka była rannym ptaszkiem. Akurat to miała po Mionie.

W tym samym czasie:
-Dlaczego ona mnie wyrzuciła? Przecież nic złego nie zrobiłem. Chciałem ją tylko pocałować. Chciałem pokazać jej, że nadal jest dla mnie ważna – rozmyślał Draco, wsiadając do samochodu. - Może ona mi nie ufa? W sumie dlaczego ma mi ufać? - myślał dalej wracając do wspomnień z tamtego dnia.

- Draco możesz przebrać Rose? - zapytała Miona, przygotowując obiad dla nich.
-Dlaczego znowu ja? - zapytał wtedy
-Może dlatego, że ja wszystko ciągle robię, a Ty siedzisz i masz wszystko gdzieś? - zapytała już wkurzona- Nic nie robisz? Najlepiej byłoby tylko spotykać się z Blaisem co? I chlać tą przeklętą Ognistą? Nie zapominaj, że masz rodzinę!!! - krzyczała już wściekła na niego
-Daj spokój. Znowu zaczynasz te swoje wywody- odpowiedział
Nie pomyślał nawet, jak bardzo przeginał strunę w tym momencie. Nie przemyślał, że ona ma rację, że zachowuje się jak gówniarz bez żadnych obowiązków. W głowie mu tylko zabawa była i zbliżający się weekend, na który znowu umówił się z Diabłem.
  • Tak? Ja zaczynam. Wiesz co, mam dosyć Ciebie, tego związku i udawania szczęśliwej rodziny! Mam już dosyć tego, że przed wszystkimi udajemy jak jest pięknie, a tak naprawdę ten związek już dawno zrobił się toksyczny!!!! - krzyczała Miona – Wiesz co? Najlepiej będzie to zakończyć!!! Wyprowadzamy się z Rose. Radź sobie sam.
  • Droga wolna – odpowiedział. Nie wierzył, że się wyprowadzi. Zawsze powtarzała to samo, a później było w porządku. Jak bardzo wtedy się pomylił”
    Koniec wspomnienia.

Jadąc, tak i rozmyślając nad tym co zrobił źle. Nie zauważył nawet, jak się rozpędził. Jechał już zbyt szybko. Nim się zorientował, co się dzieje, usłyszał tylko pisk hamowania i huk, kiedy uderzył w przydrożne drzewo.

Hermiona, która stwierdziła, że nie jest sensu iść spać, poszła wziąć kąpiel. Gdy już się umyła i wzięła za przygotowywanie śniadania dla siebie i Rose rozległ się dźwięk komórki.
  • A kogo to niesie o 6 rano? - zastanowiła się na głos, odbierając telefon. - Słucham?
  • Dzień Dobry, czy panna Hermiona Granger?- zapytała kobieta po drugiej stronie.
  • Tak przy telefonie – odpowiedziała – O co chodzi?
  • Chodzi o Pana Malfoya. Chciałam poinformować Panią, iż uległ on wypadkowi samochodowemu. W tym momencie znajduje się w krytycznym stanie w Św.Mungu. - powiedziała kobieta
  • Zaraz będę – odpowiedziała rozłączając się. Wbiegła szybko do góry do pokoju Rose.
  • Rose wstawaj. Szybko jedziemy do cioci Ginny. - krzyczała Miona pakując jednocześnie rzeczy córki.
  • Ale mamo dlaczego tak szybko?
  • O nic nie pytaj tylko wstawaj i lecimy.
Rose wiedziała, że w tym momencie lepiej nie pytać o nic, więc szybko się ubrała i zbiegła do matki na dół. Miona złapała ją za rękę i teleportowała się pod dom Ginny. Wparowała do niego bez pukania. Na szczęście Ginn już nie spała. Zdziwiła się strasznie, ale nie zdążyła zapytać o co chodzi, gdy Hermiona wypaliła.
-Malfoy... wypadek.... Rose... zostaniesz?
-yyy powoli Mionka, nic nie zrozumiałam.
-Malfoy miał wypadek. Jest w Mungu. Zostaniesz z Rose?- zapytała
-Jasne. Daj znać co i jak. - powiedziała Ruda

Hermiona na nic nie czekając teleportowała się do św. Munga. Wbiegła szybko i w recepcji się przedstawiła. Dowiedziała się, że Malfoy przebywa na intensywnej terapii na 7 piętrze. Na nic nie czekając wbiegła do winy i wjechała na te piętro. Szybko dowiedziała się gdzie leży Draco i wparowała do sali. Gdy, go zobaczyła nie wiedziała co zrobić. Łzy napłynęły jej do oczu. Wyglądał potwornie. Tylko co się stało? Nagle za jej plecami pojawił się medyk.
-Przepraszam, kim Pani jest?
-Hermiona Granger – przedstawiła się
-Jest Pani kimś z rodziny?
-Narzeczoną – odpowiedziała, długo nie myśląc
-W takim razie zapraszam Panią za mną. Zaprowadzę do lekarza prowadzącego pacjenta.
Hermiona szła za medykiem krętymi korytarzami, w pewnym momencie sama nie wiedziała już gdzie się znajduje. Pogubiła się w tym wszystkim. On tam leży, praktycznie bez życia, a ona musi iść do jakiegoś lekarza. Chciała znaleźć się obok niego. Chciała, być przy nim. Tak bardzo go kochała. Nawet nie zauważyła, że już dotarli do gabinetu lekarza, a oni się jej dziwnie przyglądają.
--Ekhm przepraszam Panno Granger?- powiedział lekarz
-Tak? Tak słucham? - ocknęła się Miona
-Więc tak jak mówiłem z Panem Malfoyem nie jest dobrze. Muszę Pani powiedzieć, że jego stan jest krytyczny. W tej chwili znajduje się w śpiączce, ale naprawdę nie wiemy już co możemy zrobić. Siła uderzenia była zbyt duża. Obawiam się, że on może tego nie przeżyć. - powiedział spokojnie lekarz

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział szósty

Hej:) Tęskniliście? Wiem, że rozdział miał być dużo wcześniej, ale są wakacje i ciągle coś do roboty i tak jakoś nie było czasu napisać tego. Dodatkowo, jak miałam czas to wena szła się opalać i tak czasu uciekał. Przepraszam was za to i obiecuję poprawę. Rozdział bez bety bo Klaudia nie miała dziś czasu, ale jak tylko odeśle mi poprawiony to podmieniam:)
-Końcówka specjalnie dla mojej mentorki: Venetti :) Dziękuję kochanie;*
-Podziękowania także dla Wampirka po prostu za to, że jest :)
-Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom :) Mam nadzieję, że wam się spodoba:)

Buziaki kochani;**

P.S. Klaudia odesłała rozdział więc już podmieniłam. Nie powinno być błędów. :)



Przed nią stał HAGRID.
-Hagrid?! - krzyknęli jednocześnie Miona, Draco i Rose.
-Co Ty tu robisz? -zapytała Hermiona
- Standardowo, jak co roku, szukam czegoś na ślimaki. - odpowiedział wesoło. - Ale co wy tu robicie? Razem? I dlaczego w środku walki aurorów?
- Długa historia, Hagridzie. Opowiemy ci przy okazji - powiedział Draco, obserwując Mionę, ściskającą Rose i upewniającą się co 5 sekund, czy aby na pewno nic jej nie jest. Sam się martwił, ale nie chciał już tego okazywać, nie chciał odbierać przyjemności Hermionie. Bądź co bądź, strasznie to przeżywała i martwiła się o dziewczynkę.
- No dobra, trzymam was za słowo. Ale cholibka... Nie pomyślałbym, że spotkam was razem. Jednak bardzo się cieszę. Pasujecie do siebie… - zamyślił się gajowy.
- Hagrid, bo my nie jesteśmy razem. - powiedziała Miona, choć w jej głosie można było wyczuć smutek. - Po prostu sytuacja zmusiła nas do współpracy.
- Okej. Nie tłumaczcie się. - powiedział Hagrid – Dobra, chyba trzeba tu zaprowadzić porządek, bo ta walka nigdy się nie skończy.
- Masz rację, Hagridzie - powiedziała była gryfonka, nadal tuląc do siebie małą Rose. – Draco, zrobisz coś z tym?
- Jasne. - powiedział wesoło - Dla ciebie wszystko, kochanie - dodał ciszej, ale jego córka, jako jedyna to usłyszała.
W tym momencie w tej małej blond główce zrodził się kolejny, genialny pomysł. „Skoro tata, tak mówi do mamy, to znaczy, że może on ją kocha” - pomyślała mała. - „W takim razie wszystko pójdzie łatwiej i szybciej niż myślałam. Tylko muszę w to zaangażować więcej osób... Dorosłych osób...” - rozmyślała.
W tym samym czasie Draco usiłował zrobić porządek z walczącymi. A mianowicie użył zaklęcia Sonorus i powiedział:
- O co tak walczycie? O moje dziecko, które usiłowano porwać? Jeżeli tak to możecie już przestać. Rose jest cała i zdrowa, a w dodatku w dobrych rękach. Osoba, która ją złapała i zamknęła w tej dziwnej klatce zostanie surowo ukarana. Już ja się o to postaram. A teraz przestańcie już. Dziecko i tak widziało, wystarczająco dużo agresji!!
Wszyscy, o dziwo zareagowali na to. Czarni ludzie popatrzyli po sobie zdezorientowani, a następnie przenieśli wzrok na wiedźmę, która próbowała zniknąć w tłumie. Niestety wszyscy, którzy walczyli po jej stronie, nie ułatwiali jej tego zadania. Zorientowali się, iż dziecko uwięzione przez nią, to dziecko Malfoy'a, co spowodowało u nich poważny strach o własne życie, a także o wolność. Nie chcieli oni zostać zamknięci w Azkabanie, więc postanowili wydać tę, która porwała dziewczynkę. Czarownica przemieszczała się szybko między stojącymi w osłupieniu ludźmi. Starała się, aby jak najszybciej dotrzeć do swojej kryjówki, do której miała zaledwie 300 metrów. Niestety... Nagle przed nią wyrósł Diabeł.
- A ty potworze dokąd się wybierasz? - zapytał Zabini.
- Nie twój interes! Puszczaj mnie. - krzyknęła wiedźma, próbując się wyrwać, trzymającemu już ją Diabełkowi.
- Nie tak szybko! Najpierw sobie porozmawiamy! Draco, Miona chodźcie tu! – krzyknął.
W tej chwili Malfoy i Herm spojrzeli na Blaise'a, który trzymał wyrywającą się czarownicę i machał ręką w ich kierunku. Szybko zrozumieli, o co chodzi przyjacielowi. Trzymał on odpowiedzialną za porwanie ich córki, która najwyraźniej próbowała gdzieś zniknąć. Niestety jej się to nie udało. Rose wraz z rodzicami szybko pobiegli do Zabiniego.
- Wujek, udało Ci się! - krzyczała uradowana Rose. - Złapałeś tę imitacje czarownicy.
- Rose! Nie wolno nikogo obrażać - upomniała ją Miona – Więc to Ty porwałaś moją córkę? Czekaj czekaj.... Ja Cię znam...Ty jesteś...
- Dolores Umbridge! - wciął się w słowo Harry, który właśnie dotarł do przyjaciół. – Więc to ty stoisz za porwaniem naszej Rose? Mogłem się domyślić, od miesięcy jesteś poszukiwana przez aurorów.
- Szukacie i znaleźć mnie nie możecie. - zaśmiała się szyderczo wiedźma - Gdyby nie to paskudne dziecko - nigdy byście mnie nie znaleźli. Swoją drogą - cwana jak ty Draconie.
- Nie odzywaj się do mnie kobieto! Nie dość, że w szkole narobiłaś problemów to teraz porywasz moją córkę! Mam nadzieję, że zgnijesz w Azkabanie. Jeszcze tylko powiedz, po co ci ona była właściwie, co? Czym ci zawiniło bezbronne, małe dziecko?
- Czym? Ty się pytasz czym? Chciałam od was wyciągnąć górę galeonów - to raz, a dwa... ze względu na to, kto jest jej matką. Słynna Hermiona Granger... Ta, która pomogła pokonać Czarnego Pana, ta która zawsze była najmądrzejszą wiedźmą w szkole, ta która nie powinna się uczyć magii, aż wreszcie ta, która dała potomka słynnemu Draconowi Malfoyowi. - powiedziała wiedźma – Myślisz, że zapomniałam ci tę sytuację z centaurami... Chciałam dać ci nauczkę, ty paskudna dziewucho...
- Dać nauczkę? Wykorzystując do tego małe, bezbronne dziecko? - wykrzyczała Hermiona - Gdybyś nie była taką wiedźmą, a w dodatku posiadała odrobinę wiedzy, byś wiedziała że nie wolno obrażać ani rozkazywać centaurom. Harry, możecie ją zamknąć w Azkabanie?
- Oczywiście Hermiono. Za chwilę zostanie odstawiona do najniższej celi w więzieniu przez najlepszych aurorów. Nie martw się, Miona, nie ucieknie nam. Nie wyjdzie z Azkabanu do końca życia. Postaram się o to. W końcu jestem szefem Departamentu Aurorów – powiedział wesoło Harry.
- Dzięki Potter. A teraz chodźcie, Herm. Odwiozę ciebie i Rose do domu. - powiedział Malfoy
- Ale Rose miała spędzić z tobą weekend. Przecież mieliście tyle planów. Nie mogę wam tego odbierać. - powiedziała brązowowłosa.
-Bez dyskusji. Porozmawiamy w domu o tym. - powiedział stanowczo Draco, po czym pociągnął Mione i Rose za sobą. - Do zobaczenia wszystkim. Potter, mam nadzieję, że zadbasz o naszą wiedźmę, a ciebie, Diable, widzę wieczorem u mnie, musimy pogadać.

*kilka minut później*

Draco wraz z córką i jej matką przemierzał Pokątną w kierunku mugolskiego Londynu. Stał tam jego samochód, czarne jak noc, Lamborghini Gallardo . „No tak - pomyślała Miona – kolejna nowa, droga zabawka Malfoya. Przecież on nie ma nic innego do roboty, jak wydawanie pieniędzy na drogie samochody i najdroższe zabawki dla Rose.” Z rozmyślań wyrwał ją głos córki.
- Tata, kupiłeś nowy samochód? Ten, który ja wybrałam. Ale suuuper. - powiedziała ucieszona Rose.
- Dla ciebie księżniczko. Zawsze spełniam twoje życzenia. - uśmiechnął się Draco - To co, jedziemy?
- Taaak – powiedziała uradowana dziewczynka i zaraz wskoczyła do samochodu.
- Wsiadasz Miona?
- Taaak. Chyba nie mam innego wyjścia, co? - zapytała kobieta i wsiadła na miejsce pasażera. Dracon zamknął za nią drzwi i wsiadł za kierownicę. Szybko ruszył. Dzięki magicznym ulepszeniom mógł jechać, nie zatrzymując się na żadnych światłach i szybko mijał mugolskie samochody, wręcz niezauważony. W ciągu pięciu minut dotarli pod dom Hermiony na Baker Street. Miona wysiadła i szybko wyciągnęła Rose z samochodu, nadal była cała spięta przez tą szybką jazdę z Malfoyem.
- Mamo, coś się stało? Jesteś cała roztrzęsiona? - zapytała zbyt głośno dziewczynka. Nie uszło to uwadze Dracona, który w sekundę pojawił się przy gryfonce.
- Miona zimno ci? - zapytał z troską w głosie – Chodź, pójdziemy do domu, zrobię herbaty.
Rose słysząc to, uśmiechnęła się pod nosem, natomiast Miona spojrzała zdziwiona na Dracona.
„O co mu chodzi? - myślała Miona – Przecież nie zależy mu na mnie, a tym bardziej przecież nie mógłby mnie kochać. On mnie nigdy nie kochał. Bynajmniej nigdy tego nie okazał.”
- Mamooo, mamo...! Słyszysz mnie? - usłyszała głos Rose, jakby zza mgły.
- Tak córeczko, zamyśliłam się. Chodźmy do domu. – odpowiedziała.
Draco, Hermiona i Rose weszli do domu. Rose, przez wydarzenia z całego dnia, zjadła tylko kanapkę z nutellą i zasnęła ojcu na kolanach. Malfoy zaniósł ją do pokoju i wrócił do salonu porozmawiać z gryfonką.
- Herm możemy porozmawiać? - zapytał Draco.
- Musimy dziś? Jestem strasznie zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami. Naprawdę nie mam siły. Czy to, aż takie ważne?
- Miona, proszę! Musimy porozmawiać, to dla mnie ważne.
- Okej, mów o co chodzi. - odpowiedziała zrezygnowana.
-Więc... - zaczął Malfoy.
- Nie zaczyna się zdania od „więc...” - wtrąciła Herm.
- Ty zawsze musisz? - zapytał zdenerwowany – Chodzi o to, że przeze mnie dziś Rose uciekła, przez nasze kłótnie ona cierpi, więc musimy coś z tym zrobić...
- Dobrze, co proponujesz? - zapytała.
Draco nic nie odpowiedział, tylko zaczął zbliżać się do Hermiony. Herm odruchowo zrobiła krok w tył, ale jego to nie zraziło. Zbliżał się do niej, aż złapał ją w swoje ramiona.
- Draco ja... - zaczęła Miona, ale on nie zwrócił na to uwagi, tylko złączył swoje usta z jej. To był długi i namiętny pocałunek. Można było w nim wyczuć miłość i tęsknotę. Malfoy z pocałunkami zaczął schodzić po jej szyi, ale nagle brązowowłosa go odepchnęła.
- Wyjdź! - krzyknęła – Natychmiast, opuść mój dom!!!!
- Ale Miona... Poczekaj... Daj mi wytłumaczyć.... - Smok zaczął się plątać, w tym co chciał powiedzieć.
- Nie... Wyjdź stąd!!! Jutro Ginny przywiezie ci Rose, a teraz się wynoś!!! - krzyczała, nie panując nad sobą.
Draco postanowił, że nie będzie więcej prosił. Chciał wytłumaczyć, ale ona jak zawsze była uparta. Wiedział, że lepiej ustąpić teraz. Miona musi sobie wszystko przemyśleć. Miał nadzieje, że dał jej do zrozumienia, iż nie jest mu obojętna.
- Dobrze, to do zobaczenia. - powiedział Malfoy i skierował się w stronę drzwi. Hermiona nawet go nie odprowadziła, stała w miejscu i biła się z myślami. Nagle usłyszała, jak drzwi trzasnęły i powiedziała do siebie:


-Malfoy, jak ja cię....


poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział piąty

Witam was:) Prezentuję wam rozdział piąty. Mam nadzieję, że się spodoba. Kolejny rozdział planuję na środę-czwartek. Specjalnie podziękowania dla mojej kochanej bety Klaudii, że zmagała się z tymi moimi błędami;) Chciałabym was zaprosić na jej bloga (nie jest to dramione, ale też jest świetny) - mamyalergie.blogspot.com .
- Słodko dla Wampirka i Venetii, które maczają swoje palce w mojej twórczości.
Jak macie pytania to zapraszam : http://ask.fm/NeskaNesi

A teraz zapraszam do czytania i komentowania;))




Draco i Hermiona pobiegli w stronę klatki z Rose, natomiast reszta załogi ratowniczej, miała odwrócić uwagę ciemnych ludzi i ich pokonać. Niestety próba dostania się do więzienia córki nie była taka prosta, jakby się mogło wydawać. Z każdej strony celowano w nich różnymi zaklęciami, musieli odpierać atak, chronić się nawzajem, a zarazem biec jak najszybciej, by tylko uratować swoje małe, niewinne niczemu dziecko. Rose była uwięziona, nie wiadomo, co chcieli z nią zrobić. Kto wie, może zaraz porywacze ją gdzieś przeniosą i już nigdy nie uda im się znaleźć córki. Smok i Miona w życiu by sobie tego nie wybaczyli. Nie wybaczyliby sobie, gdyby stracili córkę przez głupią kłótnię, której mała dziewczynka już nie wytrzymała. Miała dość oglądania ich ciągłych kłótni. Dlatego sobie poszła.
- Miona, uważaj! - krzyknął Malfoy - Za Tobą!
Hermiona odwróciła się i to, co zobaczyła, zbiło ją z tropu. Za nią stało pięciu strasznych dementorów. „Co u licha robią tu dementorzy” - pomyślała Miona i nim zdążyła wyczarować swojego patronusa, wokół niej zrobiło się strasznie zimno, a złe wspomnienia napłynęły w jej myślach. Zobaczyła jak przez wszystkie lata szkoły Malfoy ją dręczył, jak musiała usunąć pamięć rodzicom, jak cierpiała podczas wojny, jak odeszła od Draco po tym, jak Rose się urodziła. Wszystkie złe chwilę pojawiały się jak film, a ona nie była w stanie wyczarować obrońcy.
-Expecto... expecto... expecto...- szeptała Hermiona, która o dziwo nie była w stanie powiedzieć nic więcej.
Draco widząc brak zaangażowania Hermiony, a także to, iż osuwa się ona już na ziemię, nie mógł na to pozwolić. Nie pozwoli odejść miłości swojego życia. Ona musi żyć i wtedy, nie wiadomo skąd, w jego głowie pojawiło się najszczęśliwsze wspomnienie. Narodziny ich małej córeczki. Ich dziecka. Chociaż on nigdy jej tego nie mówił, to cieszył się, że to ona jest matką jego dziecka.
-Expecto patronum - krzyknął Malfoy, a z jego różdżki wyleciała, o dziwo, wydra. Wszyscy, którzy widzieli to wydarzenie, nie wyłączając samego zainteresowanego, byli w szoku widząc patronusa Dracona. Przecież jego patronusem była fretka.
- Ejjj, czemu Draco ma takiego samego patronusa jak Miona? - zapytał zaskoczony Blaise.
- Pod wpływem ciężkich przeżyć, bądź z miłości do niej, jego patronus zmienił swoją postaćodpowiedział mądrze Potter.
-Może to i lepiej- zaśmiał się Blaise – Ta fretka od razu mi się skojarzyła z czwartą klasą w Hogwarcie.
-No wesoło wtedy było. Malfoy taką fajną, białą, słodką fretką. Hahah - zaśmiewał się Potter, a z nim reszta przyjaciół.
-Harry! Uważaj! - krzyknęła Ginny. Harry zdążył się uchronić przed zaklęciem i odbił je w stronę czarodzieja.
Wtedy wszyscy zauważyli, że dementorów już nie ma i walka rozpętała się na nowo. Draco szybko podbiegł do Hermiony i zaczął ją cucić.
- Miona ocknij się. Musisz żyć. Chodź, musimy ratować Rose. Miona, skarbie, proszę - dodał ciszej - Obudź się, kochanie. Zrobię wszystko, żeby było jak dawniej, tylko się ocknij.
Hermiona leżała nie do końca świadoma tego, co się dzieję wokół niej. Słyszała tylko ten głos, głos jej anioła, ale co on by tutaj robił. Przecież odszedł od nas. Nie potrafił docenić mnie i Rose, a teraz wrócił i mówi do mnie kochanie. Jak dotarł do niej sens tych słów szybko otworzyła oczy i z niedowierzaniem spojrzała na Malfoya, który na twarzy miał wymalowane zmartwienie i troskę.
- Mionka, nic Ci nie jest? - zapytał zdenerwowany.
-Nie, Draco. Nic mi nie jest. Miałam dziwny sen - odpowiedziała zszokowana jeszcze Herm - Ale co my tu jeszcze robimy, lećmy po Rose!
-Okej, lecimy ratować córcie! - powiedział ochoczo Draco.
Znowu skierowali się w stronę więzienia Rose, biegli i odbijali zaklęcia, ale trzymali się razem. Byli znów blisko siebie, jak kiedyś, ale teraz Hermiona czuła, że może się coś jeszcze ułożyć, że może uda im się na nowo stworzyć rodzinę, ale nie wiedziała, że Draco czuje to samo. Byli coraz bliżej więzienia córki, ale to, co zobaczyli, zbiło ich z tropu.

*W tym samym czasie*

„Mam plan, mam plan”- cieszyła się w myślach Rose. - „Zaraz wydostanę się z tej klatki i będzie po wszystkim, po całej walce o mnie.”
Rose kierowała się w stronę stojącej do niej plecami wiedźmy. Miała w zamiarze zabranie jej różdżki i uwolnienie się. W końcu tyle razy używała różdżki mamy czy taty, że dla niej to nie problem. Zwłaszcza, że są to proste zaklęcia, których rodzice już ją nauczyli. Rose była już przy krawędzi klatki, gdy usłyszała krzyk taty i spojrzała, co się dzieje na polu bitwy. Zobaczyła straszne, czarne postacie, które unosiły się w powietrzu, a właściwie były przy jej mamie i tak jakby wysysały z niej życie.
-Co to jest? - zapytała samą siebie dziewczynka - Rodzice mi nigdy o czymś takim nie opowiadali.
Nagle zrobiło się jej strasznie zimno, a mama opadała na ziemie. Rose widziała, jak tata podbiega do niej i wyczarowuje coś, co przypominało wydrę, ale tak ładnie świeciło. Dziewczynka postanowiła wykorzystać tą chwilę nieuwagi wszystkich i zabrała różdżkę wiedźmie. Widziała także, jak dzięki dziwnemu zaklęciu wyczarowanym przez Draco, straszne potwory uciekają, a tata budzi mamę. Był strasznie zmartwiony, co dało Rose do myślenia, że może nie będzie tak ciężko ich znowu połączyć. Walka rozpoczęła się na nowo, co blond włosa postanowiła wykorzystać na ucieczkę.
-Alohomora – szepnęła i klatka się otworzyła. Rose szybko wyskoczyła z więzienia i zaczęła biec w stronę rodziców. Była już w połowie drogi, gdy usłyszała krzyk wiedźmy, która za nią już podążała. Niestety, nie było to takie łatwe ze względów takich, iż nie posiadała różdżki i nie mogła tak łatwo zatrzymać dziewczynki. Młoda Malfoy była już coraz bliżej rodziców, gdy nagle ktoś złapał ją za rękę i pociągnął pod jeden ze sklepów na Nokturnie. Rose odważyła się otworzyć oczy a przed nią stał...


środa, 24 lipca 2013

Rozdział czwarty

Hej kochani;* Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale najpierw rozłożyła mnie choroba, a potem miałam problemy z internetem;) No, ale już jestem;) Polecajcie kogoś do szablonu;) Rozdział zabetowała dla was Wamplove, za co jej serdecznie dziękuję :) Ten kochany Wampirek założył nowego bloga:  http://dramione-milosc-do-wynajecia.blogspot.com/ ,na którego was serdecznie zapraszam;)
Dziękuję Venetii za wsparcie;) Ona to zła kobieta jest, ale i tak ją uwielbiam:) 
Jak macie pytania to zapraszam na aska:  http://ask.fm/NeskaNesi
A teraz czytajcie:))



Cała trójka spojrzała na Rose, która trzymana była w jakiejś klatce i Wiktora Kruma walczącego z wiedźmą.
-Moment, co tu robi Krum? ZABINI!! Ty dupku co Rose robi w klatce?-krzyczała Granger
-Nic jej nie jest tak?! - zaczął krzyczeć Draco na Blaise'a.-To jak mi to wytłumaczysz?! Miałeś ją znaleźć i pilnować! Czy to takie trudne?!– wrzeszczał Malfoy, wciąż zły na Diabła.
-Nie czas na krzyki i złość - upomniała ich po chwili Miona. -Trzeba coś zrobić, żeby ją uratować. Blasie powiedz mi szybko, o co tu chodzi. Skąd tu Wiktor, czego ta wiedźma chce, od mojej córki? Tylko się streszczaj! Nie mamy czasu!!
Zabini po krótce powiedział im, o co chodzi, w tym całym zamieszaniu i dlaczego nie upilnował Rose. Smok, gdyby mógł udusiłby go w tym momencie gołymi rękoma.
Policzę się z nim później”- pomyślał Draco, posyłając Diabłowi, spojrzenie godne bazyliszka.- Teraz najważniejsza jest Rose.
-Dobra to co robimy? - zapytał skruszony Diabełek.
-Ty odwracasz uwagę tej wiedźmy, my z Mioną odbijamy naszą córkę - powiedział cwaniacko Smok.
-Dlaczego ja? - martwił się Zabini
-Bo jej nie upilnowałeś głąbie! - odpowiedział zły Draco.
-Smoku... - zaczął Diabeł, ale nie skończył, bo wtedy odezwała się Hermiona.
-Blaise'iku, dlatego Ty bo kto tu jest przystojniejszy od Ciebie? Poza tym, z Ciebie jest Diabeł wcielony, więc jak Cię znam to już masz iście szatański plan, aby odciągnąć jej uwagę od małej. - powiedziała Hermiona, robiąc przy tym taką minkę, że nie sposób było jej odmówić.
W tym momencie Draco się oburzył, bo jak to Diabeł ma być przystojniejszy od niego?! Na szczęście,gryfonka szybko ich uciszyła i zaczęła kombinować, jak uratować córcie. Już miała gotowy plan w głowie, gdy czerwona iskra przeleciała jej nad głową. Zorientowała się, że Krum leży powalony Drętwotą na ziemi, a wokół nich zebrało się więcej mrocznych, mieszkańców Nokturna. Znaleźli się w niebezpieczeństwie i to nie jakimś małym. Ich troję przeciwko grupie ciemnych ludzi, którzy nie wyparli się Voldemorta i jakby znaleźli sposób na jego odrodzenie, to by to zrobili. W sumie nikt nie wiedział, czy nie szukają oni na to pomysłu. Hermiona długo nie myśląc rzuciła tarczę na siebie i mężczyzn, a także wysłała patronusa do Ginny, prośbą o wsparcie. Po chwili i rozpętała się okropna walka na śmierć i życie. Zaklęcia czarno-magiczne latały z każdej strony, nie wykluczając w tym Avady.... Wnet pojawiła się Ginny razem z Potterem.
-Herm co tu się dzieję? - krzyczała Ginny
-Oni zamknęli Rose, chyba chcą ją wykorzystać do czegoś - odkrzyknęła Miona, uchylając się przed zaklęciem Sectusempra i odbijając atak, unieruchomiła czarodzieja -Musicie nam pomóc! Trzeba wezwać posiłki, bo nas tu pozabijają!!!
Ginny szybko poinformowała resztę załogi poszukiwawczej, a także wezwała innych znajomych za pomocą złotych galeonów, znanych jeszcze ze szkoły. Doprawdy nikt nie wiedział, jak Miona to zrobiła, że nadal działały po tylu latach. Nim Hermiona zdążyła rozbroić kolejnych pięciu czarodziejów, pojawiła się cała GWARDIA DUMBLEDORA, a także kilku aurorów, powiadomionych przez Harrego. No tak „Złoty Chłopiec” zawsze musi pokazać, jakim to on nie jest szefem i bohaterem, wzywając aurorów, którzy zazwyczaj i tak pojawiają się za późno.
-Dobra, mamy nad nimi przewagę liczebną. Damy radę - krzyczał Harry do swoich ludzi.
-Potter!! Opamiętaj się. To, że mamy przewagę liczebną nie znaczy, że damy radę. Oni znają zaklęcia, o jakich Miona nie słyszała, a to już nowość - krzyknął Blaise
-Blaise, dupku zamknij się! - odpowiedział mu, nieźle już wkurzony Draco -Nie zapominaj, że to Twoja wina!!!
-DRACONIE LUCJUSZU MALFOY!!!! - krzyknęła Granger -Zamknij się idioto! Przestań zwalać winę na innych. To wszystko nasza wina, gdybyśmy się znowu nie zaczęli kłócić przy Rose nie byłoby tego!
-Tak wiem. Masz rację Hermiono. Przepraszam Blaise, przepraszam wszystkich. To z tych nerwów. Musimy ją uratować. - powiedział Draco. Głos mu się załamał w tym momencie, ale nie chciał dać po sobie poznać. Tylko jedna osoba, znała go na tyle dobrze, że wiedziała jak się boi o jedyną córkę.
-Dobra już spokój. Walka trwa, nasi znajomi tam walczą o Rose, a my tu się kłócimy. Musimy wrócić na pole bitwy i ją uratować. - powiedziała spokojnie Ginny
-Racja. Chodźmy natychmiast – odpowiedział, pełen zapału Diabeł, który już pędził na schody.
-Hola, hola chłopie. Wyluzuj. - uspokoił go George –Musimy mieć plan. Trzeba ją odzyskać, jak najszybciej. I tak już widziała za dużo agresji.
-Więc co robimy? - zapytał Potter.
Dziwne było to, że dwoje ludzi, którzy od dłuższego czasu spotykali się tylko w sprawach córki, nagle stali blisko siebie. Wręcz Draco obejmował Mionę co nie uszło uwadze ich przyjaciół.
-A więc robimy tak... - zaczął Draco i w skrócie opisał im plan działania.

    *W tym samym czasie*
-Hahahaha! Mówiłam Ci dziewczynko, że mnie nic nie obchodzi kim Ty jesteś! Myślałaś, że dasz radę mi uciec? - powiedziała wiedźma, chwytając Rose za ramię i rzucając przed nią zaklęcie.
Nim młoda Malfoy zdążyła zareagować, już znajdowała się w więzieniu. „Zamknęła mnie w klatce, jak jakąś sowę” - pomyślała dziewczynka i zaczęła krzyczeć. Szybko zorientowała się, że to pomogło bo Wujek Blaise zwrócił na nią swoją uwagę, a mina mu zrzedła.
No tak, tata go zabije” - pomyślała blond-włosa. Nagle wokół niej zaczęły latać różne zaklęcia. Wiedźma walczyła z Krumem. Rose w oddali zobaczyła rodziców, którzy byli bardzo zdenerwowani. Draco krzyczał na Blaise'a, a Miona próbowała ich uspokoić. Dziewczynka cicho się zaśmiała na tę scenę. „No tak... jest i awantura o mnie. Jak zwykle coś sknociłam”-zasmuciła się blond-włosa. Nagle wokół niej pojawiła się spora ilość zakapturzonych postaci, która zaczęła ciskać zaklęciami w jej rodzinę. Rose nie wiedziała co się dzieję, ale zaczęła już obmyślać plan, wydostania się z więzienia. „Tylko, żeby nic im się nie stało”- zamartwiała się dziewczynka, obserwując nierówną walkę. Nie wiadomo skąd pojawiła się ciocia Ginny. Gdy koło Miony przeleciało mocne zaklęcie i wezwała resztę przyjaciół, a wujek Harry przywołał swoich podwładnych. „Co tu się dzieję” - myślała Malfoy- „Kim są do cholery Ci ludzie? I czemu walczą z moją rodziną i przyjaciółmi? Przecież mama i tata mi opowiadali, że czasy Czarnego Pana minęły, więc o co tu chodzi?”
Małą z rozmyślań wyrwało to, iż nie zauważyła w walczących swojej rodziny. Zostali tylko aurorzy, którzy robili wszystko, co tylko mogli, aby pokonać ciemnych ludzi. Nagle w małej blond główce rozwinął się genialny plan, wydostania się z więzienia. Już wiedziała co powinna zrobić i uśmiechnęła się pod nosem w ten iście malfoyowski sposób....

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział trzeci



No i tak jak mówiłam rozdział dzisiaj. Moja wena postanowiła mnie opuścić bo słoneczko świeci i chciała się opalać, ale już wróciła. Venik postanowiła, że ją przywiąże do mnie. Zobaczymy co wyniknie z tego. Rozdział dedykuję wam wszystkim, którzy czytają te moje wypociny. Jeśli macie pytania zapraszam na aska.  Ogłaszam konkurs na bete. Jakby ktoś chciał to pisać na gg 4351992. A teraz czytajcie.

http://ask.fm/NeskaNesi



Poznał w nim Wiktora Kruma.

Cholera....-pomyślał Blaise, mam chyba jakieś zwidy. Co by tu robił Krum i do tego ratował małą Rose Malfoy. Przecież on nienawidził Malfoy'a, za to, że ma dziecko z jego Mioną, a teraz ratuje jego córkę?. Dziwne-rozmyślał Blaise. W końcu postanowił się odezwać.
-Krum? Co Ty tu do cholery robisz? I czemu celujesz różdżką do mojej chrześnicy?-pytał Blaise

-Po pierwsze nie celuje różdżką do tej małej dziewczynki. Właśnie uratowałem jej życie, bo ta wiedźma co tu leży, chciała jej coś zrobić-powiedział Bułgar- po drugie, nie powinno Cię to interesować, co tu robię, ale powiem Ci, że wypełniam ważną misję dla Ministerstwa-kontynuował.
Przez chwilę mierzyli się ostrymi spojrzeniami, aby po chwili Krum zapytał:
-Więc ta mała to słynna Rose Malfoy?-zapytał Wiktor, idąc w stronę dziewczynki
-Tak, to właśnie córka Hermiony i Dracona- odpowiedział ślizgońsko dumny Blaise, kierując się za szukającym.
-Witaj Rose, jestem Wiktor Krum,przyjaciel Twojej mamy-powiedział
-Dzień dobry-powiedziała dziewczynka- Dziękuję za pomoc Panu, Panie...-zawahała się mała.- Panie Krum.
Rose uśmiechnęła się delikatnie i Wiktor był pewny, że to córka jego Miony. Oprócz oczu, jeszcze ten szczery uśmiech był taki sam, jak u gryfonki. „Muszę ją odzyskać”-pomyślał mężczyzna.- „Tak odzyskam ją.! Hermiona Granger będzie moja”. Tak poświęcił się rozmyślaniom o Mionie i o tym, jak ją zdobyć, że nawet nie zauważył co robiła dziewczynka. W tym czasie młoda Malfoy spojrzała ponad Bułgara i zobaczyła Blaise'a.
-Wujek- krzyknęła i szybko wymijając Bułgara, podbiegła do Diabła. - Wiedziałam, że mnie uratujecie. Ty albo tata. Zawsze jesteście-paplała.- Mówiłam tej wiedźmie, kim jestem, ale ona nie odpuszczała, dobrze, że się pojawiliście. A właściwie to co to za Pan?-dodała ciszej Rose.
-Rose poczekaj chwilę. Zawiadomię Twoich rodziców, że Cię znalazłem, bo zaraz oboje wylądują w Mungu i zaraz Ci powiem.-powiedział Blaise szybko wysyłając patronusa do Draco.
Dobrze Wujku-szczebiotała blond włosa.
-Więc ten Pan kochanie to słynny szukający w Quidditch-u. Brał udział w Turnieju Trójmagicznym razem z wujkiem Harrym i kochał się w Twojej mamie.-powiedział poważnie Diabeł, chociaż miał ochotę się roześmiać. W końcu Miona lubiła niegrzecznych, niedostępnych chłopców, więc jak ta imitacja czarodzieja, myśląca, że umie dobrze latać mogła zdobyć jej serce. No ale Malfoy to co innego-rozmyślał dalej.- Przystojny, pożądana partia, arystokrata, z tradycyjnego czarodziejskiego domu. Do tego niedostępny dla Miony. Nic dziwnego, że go w sobie rozkochała. Z takim ciałem i wiedzą, żaden jej by się nie oparł-myślał dalej- a Draco podobała się od pierwszej klasy, ale nie zamierzał się do tego przyznać. Dopiero po upadku Voldermorta, jak wrócili do szkoły starał się ją zdobyć, ale jednak to Miona zdobyła jego serce. Udało się jej coś, co nie udało się nikomu do tej pory. Niestety coś ich musiało poróżnić po urodzeniu się Rose. Wtedy się rozstali.- zastanawiał się. Nagle z rozmyślań wyrwał go krzyk Rose. Szybko się rozejrzał i to co zobaczył zaparło mu dech w piersi...

*W tym samym czasie*

-Gdzie ona jest? Przecież nie poszła na Nokturna- myślała nerwowo Hermiona- dobrze wie, że nie wolno jej tam chodzić. To niebezpieczne miejsce dla takiej małej dziewczynki. Zawsze jej to powtarzałam, ale ona nigdy nie słucha. Zupełnie jak on.- wtedy Miona zaczęła wspominać

„Może, gdyby potrafił się zmienić, słuchałby co do niego mówię, czego oczekuję to Rose by wychowywała się w pełnej rodzinie i nie byłoby tego problemu.-zamartwiała się gryfonka.- Jednak on wolał imprezy, spotkania z kolegami i rozwijającą się karierę niż mi pomagać przy wychowywaniu Rose. Dopiero ,jak spakowałam walizki i zniknęłam na kilka dni, zaczął się o nas martwić. Zawiadomił Harrego, biuro aurorów, sprawdził wszystkich znajomych. Poruszył niebo i ziemię, żeby tylko nas znaleźć.”

- Tylko czy, aby na pewno chodziło o nas czy może tylko o Rose?. W końcu jest ona jego dziedziczką. Nie mam pewności, że mnie kiedykolwiek kochał. Pewnie zbliżył się do mnie, aby zyskać zaufanie, po upadku Voldemorta. Chciał znowu być szanowany i po skończeniu szkoły, planował pewnie zerwać kontakt. Niestety poszło nie po jego myśli.-rozmyślała. Wszystko zmieniło się po tym przeklętym balu absolwentów – myślała. Pewnie by tak jeszcze wspominała, gdyby nie poczuła nagle na swoim ręku tak dobrze sobie znanego dotyku. Szybko się ocknęła ze wspomnień i ze smutnymi oczami, spojrzała na niego.

-Nie martw się Herm. Znajdziemy ją. Blaise nie dopuści, żeby coś złego się jej stało. Wiesz o tym dobrze. Toć to rasowy Diabeł, tam się go wszyscy boją.-próbował pocieszyć ją Malfoy.
-Ty jak zwykle nic nie rozumiesz Malfoy!!!-krzyknęła Miona przez łzy.- Przez nasze kłótnie, ciągłe zmiany miejsc, brak zainteresowania, Rose uciekła. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś się jej stanie.-płakała kasztanowo włosa.
-Nic jej się nie stanie! I to nie Twoja wina. To tylko ja zawiniłem. Ehh... gdybym tylko nie był takim egoistą to...-przerwał, bo zobaczył zmierzającego w ich stronę Orła, patronusa Blaise'a.
Patronus wylądował przed nimi i przemówił głosem Diabła:
-„Znalazłem Rose, jesteśmy na Nokturnie za schodami. Nic się nie martwcie. Czekamy na was.”-i rozpłynął się w powietrzu.
-Znalazł ją, on ją znalazł -powtarzała, jeszcze w pełni nieświadoma, tego co się dzieję. - Znalazł ją, znalazł moją małą córeczkę. Nic jej nie jest.
-Tak znalazł ją. Chodź skończymy tę rozmowę później. Teraz Rose jest najważniejsza.-powiedział Smok, ciągnąc Mionę za rękę w kierunku Nokturna.
Szli w ciszy, ciesząc się bliskością tego drugiego, chociaż żadne by się do tego nie przyznało.
-Może to zniknięcie Rose, nauczy nas chociaż tolerować się i będziemy normalnie funkcjonować-myślała Miona.
-To zniknięcie małej, pomogło mi zrozumieć, że ja nadal ją kocham... Muszę ją jakoś odzyskać, tylko jak-myślał Dracon. - Szykuje się wieczór z Ognistą i Diabłem. Wezwiemy jeszcze Pansy... Ona jest kobietą, podpowie mi co zrobić, abym mógł ją odzyskać- knuł iście ślizgoński plan.

„O czym on myśli”-zastanawiała się Miona, patrząc na niego. W tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Zbliżyli się do siebie i gdy już wydawałoby się, że ich usta złączą się w pocałunku, usłyszeli krzyk Rose. Puścili się biegiem w stronę schodów na Nokturnie, ale w życiu by nie spodziewali się tego, co akurat tam zobaczyli...




poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział drugi

Obiecałam rozdział to jest:) Wena naszła mnie w pks-ie :) Dedykuje go Wampirkowi, z którą miałam dziś ćwiczyć Chodakowską, ale coś nam nie wyszło. Może jutro się uda. A teraz już nie marudzę:) Oddaję rozdział pod waszą ocenę :)

http://ask.fm/NeskaNesi


 Za nią stał nie kto inny, jak Draco Malfoy, który trzymając się za brzuch, zanosił się śmiechem.
-Draconie Malfoy czy Ty jesteś normalny?- warknęła Miona, mimo iż serce waliło jej niemiłosiernie.
-O co Ci znowu chodzi kobieto?-spojrzał na nią zimno
-O to, że straszysz mnie i Rose- krzyknęła Miona
-Rose się nie boi, prawa maluchu?-spytał mężczyzna. Dopiero wtedy Rose włączyła się do rozmowy, tak jakby dopiero zauważyła co się dzieję.
-Tataaaaaaaaaaa!- ucieszyła się dziewczyna- co Ty tu robisz? Miałeś być w barze!-powiedziała z wyrzutem. -Dlaczego mama jest zła?
-Wiem, wiem, ale chciałem Ci zrobić niespodziankę-powiedział Draco biorąc małą na ręce.- Mama jest zła bo ją wystraszyłem.
W tym momencie do rozmowy wtrąciła się Hermiona, która zaprzeczyła, aby w ogóle czegokolwiek się wystraszyła, a tym bardziej właśnie tego narcystycznego arystokraty. Rozpętała się między nimi prawdziwa, kolejna, zimna kłótnia. Rose, z bólem w oczach, patrzyła na kłócących się rodziców i wiedziała, że jej plan wyswatania ich będzie dość ciężki. Nie wiedziała co począć, znów poczuła się samotna i pozostawiona samej sobie. Zaczęła więc iść przed siebie nie zważając na rodziców. Szła tak dość długo, aż ucichły głosy mamy i taty. Zaczęła się rozglądać, zastanawiając się gdzie jest. Było dość zimno i strasznie, a ona mała 4-letnia dziewczynka była sama. Trafiła na śmiertelnego Nokturna. Trochę się wystraszyła, ale w końcu co jej tutaj może ktoś zrobić, ona jest Rose Narcyza Malfoy i nikt, ani nic nie jest jej straszne-myślała mała. Idąc dalej przed siebie bo nie wiedziała gdzie by mogła wrócić. Zgubiła drogę. Nagle usłyszała za sobą strasznie piskliwy i przerażający głos.
-Pomóc Ci w czymś kochaniutka- skrzeczała wiedźma
-Nie dziękuję- odpowiedziała Rose – czekam tutaj na tatę, bo poszedł do sklepu.
-Na nikogo nie czekasz malutka, widziałam jak weszłaś tu sama-powiedziała, podchodząc bliżej do Rose.
Mała się wzdrygnęła, ale nie da się jakiejś starej babie, która jest imitacją czarodziejki. Nie pokaże jej, że się boi, ona niczego się nie boi!
-Odejdź ode mnie starucho!-krzyknęła dziewczynka- wiesz kim ja jestem??!! Wiesz?! Ja jestem Rose Narcyza Malfoy i jeżeli tylko mnie tkniesz to mój ojciec, matka i dziadkowie się z Tobą policzą! Nie chciałabym być wtedy w Twojej skórze-krzyczała młoda
Wiedźma słysząc nazwisko małej wzdrygnęła się, każdy znał Malfoy-ów. Wiedziała dobrze, że nie będą oni przebierać w środkach, jakby coś temu dziecku się stało, ale... „Może by tak porwać ją dla okupu.”-pomyślała wiedźma. W końcu Malfoy-owie, mają góry galeonów, a za ukochaną wnuczkę i córkę są gotowi oddać wszystko.
-I co mnie to obchodzi, że jesteś Malfoy- powiedziała wiedźma- jak będę chciała to nie wyjdziesz stąd żywa więc lepiej zamilcz dziewczynko.- mówiąc to, zaczęła chciwie zbliżać się do Rose, która świadoma niebezpieczeństwa, zaczęła cofać się do tyłu, ale napotkała ścianę.
-Myśl Rose, myśl... musisz coś zrobić, żeby wymknąć się tej starej wiedźmie. Będzie chciała Ci coś zrobić albo jeszcze Cię porwie-rozmyślała dziewczynka
Wiedźma była coraz bliżej, a Rose nie miała gdzie uciec. Nagle rozbłysło dziwne światło, wiedźma padła na ziemie, a dziewczynka zobaczyła...

*W tym samym czasie*
Hermiona i Draco ciągle się kłócili, nie zwracali najmniejszej uwagi na to co dzieje się wokół nich.
-Jesteś paskudnym, zimnym, narcystycznym egoistą-krzyczała Hermiona
-A ty Granger jesteś zimną i podłą kujonicą- odgryzł Malfoy- nic się nie zmieniłaś przez te 5 lat od ukończenia szkoły.
-A ty jesteś...-urwała ponieważ zorientowała się, że małej dziewczynki nie ma obok nich.- Gdzie do jasnej cholery jest Rose?-krzyczała i biegała wkoło Miona- Malfoy ty dupku, to wszystko Twoja wina, moja córka zaginęła.
-Jak zaginęła?-pytał zdezorientowany Malfoy, rozglądając się wkoło.- Rose, córeczko wychodź... Nie chowaj nam się... Już nas nastraszyłaś, gdzie jesteś malutka?- wołał Draco trochę zdenerwowanym głosem.
-Uciekła idioto i to przez Ciebie! Ona jest taka jak Ty. Żadnych zasad!! Czasem się zastanawiam czy dobrze zrobiłam mówiąc Ci o ciąży i pozwalając ją wychowywać-krzyczała Miona jednocześnie biegając w tą i z powrotem.
-Coś Ty powiedziała? Gotowa byłabyś ukrywać moją córkę przede mną? I kto tu jest egoistą?- Zapytał
-Nie czas na kłótnie -krzyczała gryfonka- musimy ją koniecznie znaleźć. Wezwij Blaise'a, ja wezwę Ginny i resztę i jej szukamy-powiedziała trochę spokojniej dziewczyna, chociaż głos jej się łamał.
-Dobra chodź szukamy jej sami, zanim oni się teleportują do nas-powiedział spokojnie Draco- podchodząc do Miony i delikatnie ją przytulając- Cichutko, nie płacz, znajdziemy ją... Znajdziemy naszą małą królewnę.
Zaczęli chodzić od kawiarni do sklepu, od sklepu do lodziarni, zaglądali do każdego lokalu. Po 5 minutach od wezwania pojawili się przyjaciele, którzy zaalarmowani szybko, wszystko rzucili i przybyli. Nie było czasu na zbędne pytania,odpowiedzi. Trzeba było znaleźć Rose. Podzielili się na grupy: Ginny z Harrym, Kate z Georgem, Miona z Draco i Blaise-samotny Diabeł.
-Dobra to ja idę jej szukać w ciemnych terenach-powiedział Blaise
-W ciemnych terenach?-spytała Miona przez łzy-przecież Rose, nigdy by tam nie poszła-zamartwiała się
-To moja wina-powiedział Draco- Gdybym Cię nie wystraszył, nie doszłoby do tego, ale musimy być silni, znajdziemy ją. Obiecuję kochanie-dodał ciszej, by nie mogła usłyszeć


W tym czasie Blaise poszedł w kierunku Nokturna. Usłyszał głośny krzyk swojej chrześnicy i już wiedział, że znalazła się ona w niebezpieczeństwie. Szybko wyciągnął różdżkę, gotowy na walkę jednak wychodząc zza zakrętu bardzo się zdziwił. Przed nim stał jakiś mężczyzna, który zdążył unieruchomić wiedźmę, chcącą zrobić krzywdę Rose. Mężczyzna się odwrócił w stronę Blaise'a, a ten poznał w nim....