-Końcówka specjalnie dla mojej mentorki: Venetti :) Dziękuję kochanie;*
-Podziękowania także dla Wampirka po prostu za to, że jest :)
-Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom :) Mam nadzieję, że wam się spodoba:)
Buziaki kochani;**
P.S. Klaudia odesłała rozdział więc już podmieniłam. Nie powinno być błędów. :)
Przed nią stał
HAGRID.
-Hagrid?! -
krzyknęli jednocześnie Miona, Draco i Rose.
-Co Ty tu robisz?
-zapytała Hermiona
- Standardowo, jak
co roku, szukam czegoś na ślimaki. - odpowiedział wesoło. - Ale
co wy tu robicie? Razem? I dlaczego w środku walki aurorów?
- Długa historia,
Hagridzie. Opowiemy ci przy okazji - powiedział Draco, obserwując
Mionę, ściskającą Rose i upewniającą się co 5 sekund, czy aby
na pewno nic jej nie jest. Sam się martwił, ale nie chciał już
tego okazywać, nie chciał odbierać przyjemności Hermionie. Bądź
co bądź, strasznie to przeżywała i martwiła się o dziewczynkę.
- No dobra, trzymam
was za słowo. Ale cholibka... Nie pomyślałbym, że spotkam was
razem. Jednak bardzo się cieszę. Pasujecie do siebie… - zamyślił
się gajowy.
- Hagrid, bo my nie
jesteśmy razem. - powiedziała Miona, choć w jej głosie można
było wyczuć smutek. - Po prostu sytuacja zmusiła nas do
współpracy.
- Okej. Nie
tłumaczcie się. - powiedział Hagrid – Dobra, chyba trzeba tu
zaprowadzić porządek, bo ta walka nigdy się nie skończy.
- Masz rację,
Hagridzie - powiedziała była gryfonka, nadal tuląc do siebie małą
Rose. – Draco, zrobisz coś z tym?
- Jasne. -
powiedział wesoło - Dla ciebie wszystko, kochanie - dodał ciszej,
ale jego córka, jako jedyna to usłyszała.
W tym momencie w tej
małej blond główce zrodził się kolejny, genialny pomysł. „Skoro
tata, tak mówi do mamy, to znaczy, że może on ją kocha” -
pomyślała mała. - „W takim razie wszystko pójdzie łatwiej i
szybciej niż myślałam. Tylko muszę w to zaangażować więcej
osób... Dorosłych osób...” - rozmyślała.
W tym samym czasie
Draco usiłował zrobić porządek z walczącymi. A mianowicie użył
zaklęcia Sonorus i powiedział:
- O co tak
walczycie? O moje dziecko, które usiłowano porwać? Jeżeli tak to
możecie już przestać. Rose jest cała i zdrowa, a w dodatku w
dobrych rękach. Osoba, która ją złapała i zamknęła w tej
dziwnej klatce zostanie surowo ukarana. Już ja się o to postaram. A
teraz przestańcie już. Dziecko i tak widziało, wystarczająco dużo
agresji!!
Wszyscy, o dziwo
zareagowali na to. Czarni ludzie popatrzyli po sobie zdezorientowani,
a następnie przenieśli wzrok na wiedźmę, która próbowała
zniknąć w tłumie. Niestety wszyscy, którzy walczyli po jej
stronie, nie ułatwiali jej tego zadania. Zorientowali się, iż
dziecko uwięzione przez nią, to dziecko Malfoy'a, co spowodowało u
nich poważny strach o własne życie, a także o wolność. Nie
chcieli oni zostać zamknięci w Azkabanie, więc postanowili wydać
tę, która porwała dziewczynkę. Czarownica przemieszczała się
szybko między stojącymi w osłupieniu ludźmi. Starała się, aby
jak najszybciej dotrzeć do swojej kryjówki, do której miała
zaledwie 300 metrów. Niestety... Nagle przed nią wyrósł Diabeł.
- A ty potworze
dokąd się wybierasz? - zapytał Zabini.
- Nie twój interes!
Puszczaj mnie. - krzyknęła wiedźma, próbując się wyrwać,
trzymającemu już ją Diabełkowi.
- Nie tak szybko!
Najpierw sobie porozmawiamy! Draco, Miona chodźcie tu! – krzyknął.
W tej chwili Malfoy
i Herm spojrzeli na Blaise'a, który trzymał wyrywającą się
czarownicę i machał ręką w ich kierunku. Szybko zrozumieli, o co
chodzi przyjacielowi. Trzymał on odpowiedzialną za porwanie ich
córki, która najwyraźniej próbowała gdzieś zniknąć. Niestety
jej się to nie udało. Rose wraz z rodzicami szybko pobiegli do
Zabiniego.
- Wujek, udało Ci
się! - krzyczała uradowana Rose. - Złapałeś tę imitacje
czarownicy.
- Rose! Nie wolno
nikogo obrażać - upomniała ją Miona – Więc to Ty porwałaś
moją córkę? Czekaj czekaj.... Ja Cię znam...Ty jesteś...
- Dolores Umbridge!
- wciął się w słowo Harry, który właśnie dotarł do
przyjaciół. – Więc to ty stoisz za porwaniem naszej Rose?
Mogłem się domyślić, od miesięcy jesteś poszukiwana przez
aurorów.
- Szukacie i znaleźć
mnie nie możecie. - zaśmiała się szyderczo wiedźma - Gdyby nie
to paskudne dziecko - nigdy byście mnie nie znaleźli. Swoją drogą
- cwana jak ty Draconie.
- Nie odzywaj się
do mnie kobieto! Nie dość, że w szkole narobiłaś problemów to
teraz porywasz moją córkę! Mam nadzieję, że zgnijesz w
Azkabanie. Jeszcze tylko powiedz, po co ci ona była właściwie, co?
Czym ci zawiniło bezbronne, małe dziecko?
- Czym? Ty się
pytasz czym? Chciałam od was wyciągnąć górę galeonów - to
raz, a dwa... ze względu na to, kto jest jej matką. Słynna
Hermiona Granger... Ta, która pomogła pokonać Czarnego Pana, ta
która zawsze była najmądrzejszą wiedźmą w szkole, ta która nie
powinna się uczyć magii, aż wreszcie ta, która dała potomka
słynnemu Draconowi Malfoyowi. - powiedziała wiedźma – Myślisz,
że zapomniałam ci tę sytuację z centaurami... Chciałam dać ci
nauczkę, ty paskudna dziewucho...
- Dać nauczkę?
Wykorzystując do tego małe, bezbronne dziecko? - wykrzyczała
Hermiona - Gdybyś nie była taką wiedźmą, a w dodatku posiadała
odrobinę wiedzy, byś wiedziała że nie wolno obrażać ani
rozkazywać centaurom. Harry, możecie ją zamknąć w Azkabanie?
- Oczywiście
Hermiono. Za chwilę zostanie odstawiona do najniższej celi w
więzieniu przez najlepszych aurorów. Nie martw się, Miona, nie
ucieknie nam. Nie wyjdzie z Azkabanu do końca życia. Postaram się
o to. W końcu jestem szefem Departamentu Aurorów – powiedział
wesoło Harry.
- Dzięki Potter. A
teraz chodźcie, Herm. Odwiozę ciebie i Rose do domu. - powiedział
Malfoy
- Ale Rose miała
spędzić z tobą weekend. Przecież mieliście tyle planów. Nie
mogę wam tego odbierać. - powiedziała brązowowłosa.
-Bez dyskusji.
Porozmawiamy w domu o tym. - powiedział stanowczo Draco, po czym
pociągnął Mione i Rose za sobą. - Do zobaczenia wszystkim.
Potter, mam nadzieję, że zadbasz o naszą wiedźmę, a ciebie,
Diable, widzę wieczorem u mnie, musimy pogadać.
*kilka minut
później*
Draco wraz z córką
i jej matką przemierzał Pokątną w kierunku mugolskiego Londynu.
Stał tam jego samochód, czarne jak noc, Lamborghini Gallardo . „No
tak - pomyślała Miona – kolejna nowa, droga zabawka Malfoya.
Przecież on nie ma nic innego do roboty, jak wydawanie pieniędzy na
drogie samochody i najdroższe zabawki dla Rose.” Z rozmyślań
wyrwał ją głos córki.
- Tata, kupiłeś
nowy samochód? Ten, który ja wybrałam. Ale suuuper. - powiedziała
ucieszona Rose.
- Dla ciebie
księżniczko. Zawsze spełniam twoje życzenia. - uśmiechnął się
Draco - To co, jedziemy?
- Taaak –
powiedziała uradowana dziewczynka i zaraz wskoczyła do samochodu.
- Wsiadasz Miona?
- Taaak. Chyba nie
mam innego wyjścia, co? - zapytała kobieta i wsiadła na miejsce
pasażera. Dracon zamknął za nią drzwi i wsiadł za kierownicę.
Szybko ruszył. Dzięki magicznym ulepszeniom mógł jechać, nie
zatrzymując się na żadnych światłach i szybko mijał mugolskie
samochody, wręcz niezauważony. W ciągu pięciu minut dotarli pod
dom Hermiony na Baker Street. Miona wysiadła i szybko wyciągnęła
Rose z samochodu, nadal była cała spięta przez tą szybką jazdę
z Malfoyem.
- Mamo, coś się
stało? Jesteś cała roztrzęsiona? - zapytała zbyt głośno
dziewczynka. Nie uszło to uwadze Dracona, który w sekundę pojawił
się przy gryfonce.
- Miona zimno ci? -
zapytał z troską w głosie – Chodź, pójdziemy do domu, zrobię
herbaty.
Rose słysząc to,
uśmiechnęła się pod nosem, natomiast Miona spojrzała zdziwiona
na Dracona.
„O co mu chodzi? -
myślała Miona – Przecież nie zależy mu na mnie, a tym bardziej
przecież nie mógłby mnie kochać. On mnie nigdy nie kochał.
Bynajmniej nigdy tego nie okazał.”
- Mamooo, mamo...!
Słyszysz mnie? - usłyszała głos Rose, jakby zza mgły.
- Tak córeczko,
zamyśliłam się. Chodźmy do domu. – odpowiedziała.
Draco, Hermiona i
Rose weszli do domu. Rose, przez wydarzenia z całego dnia, zjadła
tylko kanapkę z nutellą i zasnęła ojcu na kolanach. Malfoy
zaniósł ją do pokoju i wrócił do salonu porozmawiać z gryfonką.
- Herm możemy
porozmawiać? - zapytał Draco.
- Musimy dziś?
Jestem strasznie zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami. Naprawdę nie
mam siły. Czy to, aż takie ważne?
- Miona, proszę!
Musimy porozmawiać, to dla mnie ważne.
- Okej, mów o co
chodzi. - odpowiedziała zrezygnowana.
-Więc... - zaczął
Malfoy.
- Nie zaczyna się
zdania od „więc...” - wtrąciła Herm.
- Ty zawsze musisz?
- zapytał zdenerwowany – Chodzi o to, że przeze mnie dziś Rose
uciekła, przez nasze kłótnie ona cierpi, więc musimy coś z tym
zrobić...
- Dobrze, co
proponujesz? - zapytała.
Draco nic nie
odpowiedział, tylko zaczął zbliżać się do Hermiony. Herm
odruchowo zrobiła krok w tył, ale jego to nie zraziło. Zbliżał
się do niej, aż złapał ją w swoje ramiona.
- Draco ja... -
zaczęła Miona, ale on nie zwrócił na to uwagi, tylko złączył
swoje usta z jej. To był długi i namiętny pocałunek. Można było
w nim wyczuć miłość i tęsknotę. Malfoy z pocałunkami zaczął
schodzić po jej szyi, ale nagle brązowowłosa go odepchnęła.
- Wyjdź! -
krzyknęła – Natychmiast, opuść mój dom!!!!
- Ale Miona...
Poczekaj... Daj mi wytłumaczyć.... - Smok zaczął się plątać,
w tym co chciał powiedzieć.
- Nie... Wyjdź
stąd!!! Jutro Ginny przywiezie ci Rose, a teraz się wynoś!!! -
krzyczała, nie panując nad sobą.
Draco postanowił,
że nie będzie więcej prosił. Chciał wytłumaczyć, ale ona jak
zawsze była uparta. Wiedział, że lepiej ustąpić teraz. Miona
musi sobie wszystko przemyśleć. Miał nadzieje, że dał jej do
zrozumienia, iż nie jest mu obojętna.
- Dobrze, to do
zobaczenia. - powiedział Malfoy i skierował się w stronę drzwi.
Hermiona nawet go nie odprowadziła, stała w miejscu i biła się z
myślami. Nagle usłyszała, jak drzwi trzasnęły i powiedziała do
siebie:
-Malfoy, jak ja
cię....